Skład i liczebność wojsk, które wzięły udział w bitwie pod Grunwaldem po dziś dzień jest przedmiotem sporów historyków. Nie ulega jednak wątpliwości, że siły polskie były większe od wojsk zakonnych. Jedne z najdokładniejszych obliczeń, przeprowadzonych przez prof. Andrzeja Nadolskiego, szacują siły krzyżackie na około 15 tys., polskie – 20 tys., a litewskie na 10 tys. Inne liczby podaje z kolei Marian Biskup. Według tego badacza armia polska liczyła około 18 tys. jazdy i kilka tys. piechoty, zaś sama armia litewska około 11 tys. jazdy. Armia zakonu krzyżackiego mogła liczyć około 21 tys. jazdy i kilka tys. piechoty. W rzeczywistości w żadnych jednak źródłach nie ma informacji o obecności piechoty w wojsku tak polsko-litewskim, jak i krzyżackim. Obecność zorganizowanych formacji piechoty, zważywszy na charakter mobilizacyjny polskiego rycerstwa, czyli tzw. expeditio generalis, pospolite ruszenie, jest mocno wątpliwy.
Rycerstwo polskie zorganizowane było w 50 chorągwi, w których, oprócz Polaków, znaleźli się również Czesi, Morawianie, Ślązacy, Mołdawianie. Oddziały, dowodzone przez księcia Witolda, składały się z 40 chorągwi, do których należały również oddziały ruskie, żmudzkie i wspomniany oddział tatarski, a także wojska Republiki Nowogrodu. Wojska krzyżackie składały się z 51 chorągwi, wśród których znajdowali się również goście Zakonu z Niemiec, Szwajcarii, Śląska, Pomorza, Czech, Moraw i Inflant, a także zaciężni. Te dwie potężne armie stanęły naprzeciwko siebie rankiem 15 lipca na polach między wsiami Grunwald, Stębark i Łodwigowo.
Król Władysław nie spieszył się do bitwy. Jego wojska stały w lesie, ukryte przed upałem, na który narażone były oddziały krzyżackie, toteż spokojnie wysłuchał do końca mszy i dopiero później zaczął wydawać rozkazy bojowe. Wojsku nakazał przepasać się wiechciami słomy, by móc rozpoznać się w zgiełku bitewnym. Jako zawołanie bojowe król podał nazwy dwóch miast. Były to Kraków i Wilno. Następnie król dokonał pasowania ponad tysiąca rycerzy. Zniecierpliwieni Krzyżacy przysłali wówczas królowi heroldów. Jeden z nich był posłem króla węgierskiego i niósł Jagielle w darze nagi miecz od wielkiego mistrza. Drugi poseł, poddany księcia szczecińskiego, niósł miecz Witoldowi od wielkiego marszałka. Posłowie, jak podaje Jan Długosz, odezwali się do Jagiełły w te słowy: „Wielki mistrz pruski Ulryk posyła tobie i twojemu bratu dwa miecze, ku pomocy, byś z nim i z jego wojskiem mniej się ociągał i odważniej, niż to okazujesz, walczył, a także żebyś się dalej nie chował i pozostając w lasach i gajach nie odwlekał walki”. Jagiełło przyjął dar, a następnie przemówił do swego wojska. Po przemowie armia zaśpiewała „ojczystą pieśń” Bogurodzicę i uszykowała się do bitwy. Sam król nie wziął bezpośredniego udziału w bitwie. Stał ze świtą na wzgórzu, skąd miał dobry widok na pole walki i przez gońców wydawał rozkazy. Na prawym skrzydle wojsk Jagiełły, w rejonie Stębarka, ustawiły się wojska dowodzone przez księcia Witolda. Uderzyły one jako pierwsze, na artylerię i piechotę krzyżacką. Przywiezione przez Krzyżaków działa zdołały oddać dwie salwy, nie czyniąc jednak żadnej szkody. Następnie jazda krzyżacka uderzyła na oba skrzydła Jagiełłowej armii. Wywiązała się zażarta walka. W jej wyniku powstały dwa ośrodki walki. Na prawym skrzydle walczyły wojska Witolda, zaś lewe skrzydło armii polskiej walczyło przeciw głównym siłom krzyżackim. Po godzinie zaciętej bitwy armia Witolda została zmuszona do odwrotu, który według Długosza przerodził się w ucieczkę. Zgodnie z poglądami współczesnych historyków mógł to być jednak równie dobrze manewr pozorowanego odwrotu na wzór taktyk wschodnich. Krzyżacy ruszyli za nimi w pościg, przekonani o rychłym zwycięstwie nad całą armią. Doszło do rozproszenia zarówno ścigających Krzyżaków, jak i Litwinów. Prawego skrzydła wojsk polskich broniły trzy chorągwie smoleńskie, dowodzone przez Semena Lingwena Olgierdowicza. Jedna z nich została niemal całkowicie wycięta.
Kiedy wojska krzyżackie wróciły z pościgu za Litwinami, okazało się, że lewe skrzydło wojsk polskich bierze górę nad siłami zakonnymi. W tej fazie bitwy doszło do dramatycznych wydarzeń, kiedy Krzyżacy o mały włos nie zdobyli wielkiej chorągwi królestwa, dzierżonej przez chorążego Marcina z Wrocimowic, który w pewnym momencie wraz z chorągwią spadł z konia. Nie doszło jednak do tego, gdyż rycerze pod nią walczący podnieśli ją i z dużym impetem zaatakowali krzyżackie chorągwie. Wojska krzyżackie zostały, po zaciętym boju, zmuszone do odwrotu i zaczęły uchodzić w kierunku obozu. Wielki mistrz, widząc, że przegrywa bitwę, zdecydował się na uruchomienie odwodu w sile 16 chorągwi. Na czele świeżych sił uderzył na centrum i lewe skrzydło polskiej armii. Prowadzony przez mistrza Ulricha odwód przegalopował niebezpiecznie blisko stanowiska dowodzenia Jagiełły, które znajdowało się na wzgórzu opodal. Widząc to, młody sekretarz królewski Zbigniew Oleśnicki zwrócił się do chorągwi „gończej” z prośbą, aby ta osłoniła monarchę. Rycerze odmówili, tłumacząc, że w ten sposób jeszcze bardziej zwrócą uwagę na polskiego władcę. Wówczas miało miejsce pamiętne wydarzenie, kiedy jeden z Krzyżaków, Rycerz miśnieński Diepold von Kokeritz, powziął śmiały zamiar pojedynku rycerskiego i ruszył z kopią na samego króla. Król starł się z nim konno i zranił go kopią w twarz. Zaraz też został strącony z konia przez Zbigniewa Oleśnickiego i zabity. Król polski również dysponował odwodami, które dopiero teraz wprowadził do walki. Atak krzyżackich rezerw, pomimo początkowego zaskoczenia, skończył się ich okrążeniem i klęską w rejonie Stębarka. To wówczas zginął wielki mistrz Ulrich von Jungingen i wszyscy zakonni dostojnicy. W ostatniej fazie bitwy zdobyto krzyżacki obóz. Według relacji źródłowych to wlaśnie szturm na krzyżacki tabor był najbardziej krwawym epizodem bitwy, co poświadczyły później badania archeologiczne. Bitwa trwała ponad sześć godzin i skończyła się około godziny 19.
Klęska Krzyżaków w bitwie pod Grunwaldem była zupełna. Zdobyto 51 chorągwi grunwaldzkich. Na placu boju polegli, oprócz wielkiego mistrza, wszyscy wyżsi urzędnicy zakonni. Ocalał jedynie wielki szpitalnik Werner von Tettingen, który zbiegł do Elbląga i podobno chwilowo postradał zmysły. Na wieść o klęsce krzyżackiej miasta i zamki Prus wypędzały załogi krzyżackie i poddawały się stronie polskiej. Hołd Jagielle złożył m.in. Henryk Vogelsang, biskup warmiński, którego chorągiew walczyła pod Grunwaldem po stronie krzyżackiej. Ze strony polskiej zginęło, jak podaje Długosz, zaledwie 12 znaczniejszych rycerzy. Straty całego Jagiełłowego wojska nie przekroczyły prawdopo dobnie 1 tys. ludzi. Dużo trudniej ocenić straty krzyżackie. Z listu późniejszego wielkiego mistrza Henryka von Plauen do papieża wynika, że na placu boju polec miało ,,18 tys. chrześcijan”, a zatem wojsk walczących po stronie zakonu. Jest to z pewnością liczba zawyżona. Według A. Nadolskiego, straty krzyżackie można oszacować na około 8 tys. wojska. Pewne jest jednak to, że z 250 członków zakonu krzyżackiego, biorących udział w bitwie, zginęło aż 203 i, co jest też znamienne, źródła mówią nam tylko o trzech krzyżakach, którzy dostali się do niewoli i zostali później straceni z rozkazu wielkiego księcia Witolda.
Wiktoria grunwaldzka odbiła się szerokim echem po całej Europie, chociaż reakcje były raczej negatywne. Władcy europejscy ograniczyli jednak swe niezadowolenie do ram dyplomatycznych. Ze sławnych osobistości jedynie Czech Jan Hus oficjalnie wyrażał swoje zadowolenie z faktu pokonania Zakonu przez Jagiełłę i Witolda.
Szymon Drej
Dyrektor Muzeum Bitwy pod Grunwaldem